Dzisiejszy felieton zawdzięczam "Darom niedoskonałości" Brene Brown. Powracam do tej książki w wakacje, mimo iż tego nie planowałam. Warto. Leniwie wertuję, przyglądam się podkreślonym kilka miesięcy temu fragmentom. Autorka, o której być może słyszeliście, jest nauczycielką akademicką, charyzmatyczną mówczynią ( jej wykłady można od jakiegoś czasu oglądać na Netfliksie). Naukowo zajmuje się badaniem wstydu i odwagi, podkreśla wartość i siłę współczucia. Pisze między innymi: "(...) codzienna odwaga wiąże się z pokazywaniem, jacy jesteśmy słabi". Niedoskonałość, jak sugeruje tytuł, jest dla Brene Brown darem, od którego akceptacji zaczyna się "życie autentyczne".
Być może zapomniałabym o "Darach", gdybym odłożyła je na półkę, ale tego nie uczyniłam. Leżały obok łóżka w sławetnym, opisywanym już przeze mnie kiedyś stosiku, stanowiąc jedną ze spodnich warstw, co oznacza, że kupiłam i je czytałam już jakiś czas temu. "Dary niedoskonałości" powróciły do mnie wraz z "Czułą przewodniczką". To, że znajdę w niej cytaty z Brene Brown, specjalnie mnie nie zaskoczyło.
Po książkę Natalii de Barbaro sięgnęłam z polecenia, z ciekawości, ale też - tak, powiedzmy to otwarcie - z rosnącej potrzeby samoświadomości. Chciałam też zrozumieć fenomem książki. "Czuła przewodniczka" to prawdziwy hit czytelniczy, książka - zjawisko socjologiczne. Książka, wokół której czytelniczki (a każda twierdzi, że de Barbaro napisała o niej) gromadzą się na różnych forach internetowych, której fragmenty podkreślają, przeżywają i wspólnie omawiają. Która sprawiła, że wiele kobiet poczuło się zrozumianych i zaakceptowanych w swej niedoskonałości.
Moje czytanie ma może nieco mniej ekstrawertyczny charakter ( tylko trochę, bo przecież wspominam o książce tutaj, na blogu), ale uważam tę lekturę za ważną. Oczywiście, jest trochę prawdy w tym, co mówi moja koleżanka Emilia, że "Czuła przewodniczka" to "nic nowego", a pisanych w podobnym duchu rozwojowych publikacji mamy na pęczki. Myślę jednak, że nie o odkrywanie nowych lądów tutaj chodzi, lecz o przypominanie, konsekwentne powtarzanie pewnych prawd o człowieczeństwie i kobiecości. Są to prawdy i przekonania uznawane za pewniki, a jednak, gdy obserwuję inne kobiety, a także siebie, jako istotę ludzką, żonę i mamę, widzę, że po prostu trzeba je wciąż na nowo artykułować. Po to na przykład, byśmy nie obarczały naszych najbliższych długiem emocjonalnym, co kobietom przytrafia się nagminnie. By nie nie szykować odrębnego obiadu dla syna, który nie lubi zup, a potem narzekać na zmęczenie i niewystarczającą wdzięczność, podczas gdy ten syn wcale o alternatywny obiad nie prosił. I po to wreszcie, by dorosnąć - trzeźwo rozpoznać własne intencje i nie świętoszkować w relacjach.
Nie zawahałam się ani przez sekundę, by podarować "Czułą przewodniczkę" przyjaciółce - z sugestią, by czytała, zaznaczała, zgadzała się bądź nie. Chyba warto się odnieść...
Wracając do "Darów...", podczas ostatniego przygodnego wertowania książki przyszła mi do głowy taka oto myśl - jakie jeszcze nieoczywiste dary otrzymałam od losu, poza niedoskonałością? Co uznawałam za przeszkodę, a z dzisiejszej perspektywy okazało się darem właśnie?
Nie zdradzę, co wykoncypowałam, ale wyszła mi spora lista dóbr nieoczywistych:)
A jak to wygląda u Was?
Helllooo Kurko, pozdrawiam z nadal trwających wakacji i to wakacji w niezwykłym miejscu, w jakim byłaś zaledwie tydzień temu. Masz rację, chodzi o przypominanie. Nieustannie, mimo tyłu lat uświadamiania sobie i otoczeniu, muszę się napominać, nie mogę się zgodzić na wiele nadal żywych stereotypów dotyczących kobiet. Niby mamy XXI wiek, ale ciągle kobiety walczą o prawo do bycia wolnym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNic nie jest dane nam na wieczność:) Dobrze jednak w tej walce od czasu do czasu zrobić krok wstecz i zastanowić się, ile niewygodnych sytuacji wynika z naszej babskiej niekonsekwencji:)
OdpowiedzUsuń