Ania, nie Anna
Każdy z nas na pewno zna
historię pełnej energii, elokwentnej i pomysłowej rudej Ani z Zielonego
Wzgórza. Lucy Maud Montgomery w swojej kultowej powieści przedstawiła losy
osieroconej bohaterki, która przypadkiem trafia na farmę rodzeństwa Cuthbert i
już tam zostaje. Choć perypetie rudowłosej dziewczynki opierały się na
problemach świata współczesnego autorce, bez wątpienia jest to książka ponadczasowa i
swoją uniwersalnością trafia do różnych pokoleń. Jej popularność zaowocowała licznymi ekranizacjami, w większości bardzo wiernymi
literackiemu pierwowzorowi.
Moira Walley-Beckett -
twórczyni najnowszej „Ani” - postanowiła ukazać tę historię w trochę
innym świetle. Do tego kanadyjskiego
serialu obyczajowego zdecydowanie nie
pasuje określenie „adaptacja powieści Lucy Maud Montgomery pt. ”Ania
z Zielonego Wzgórza.” To Ania, nie Anna. W scenerii końca XIX
wieku jego twórczyni bardzo odważnie ukazała problemy współczesnego
świata: homoseksualizm, rasizm,
odmienność różnych ras ludzi, bunt wobec narzuconych norm, a także walkę kobiet
o równouprawnienie. Czy to posunięcie
nie jest jednak zbyt ryzykowne?
Są to wątki bardzo odległe od tych,
które pojawiają się w książce. Mogły się pojawić tylko w obecnych czasach - teraz,
kiedy wszystko jest dopuszczalne i możliwe. Wątpię, aby taka fabuła przyjęła się
jeszcze kilkanaście, a co dopiero kilkadziesiąt lat temu. Jestem pewna, że
spotkałoby się to z wieloma kontrowersyjnymi opiniami ze strony odbiorców. Dziś
jesteśmy bardziej przygotowani do rozmowy o odmienności, która tylko dla ludzi o złej woli oznacza bycie gorszym.
Odważnym posunięciem ze strony twórczyni
serialu było przedstawienie ciotki Józefiny jako homoseksualnej kobiety,
żyjącej ze swoją najlepszą przyjaciółką
- partnerką przez całe życie. W serialu Moira
Walley-Beckett stworzyła także nową postać - najlepszego przyjaciela Ani - Cole’a. Jest to niezwykły chłopiec, niepasujący do miejsca, w którym żyje. Artysta
o bardzo delikatnej, wrażliwej naturze, homoseksualista. W wyniku pewnych
dramatycznych wydarzeń chłopak ucieka z domu rodzinnego do ciotki Józefiny. Wie
o tym, jak bardzo pokrewnymi duszami są, to u niej znajdzie wsparcie i zrozumienie.
Kolejnym ekstrawaganckim, wydawałoby
się, pomysłem autorki serialu jest pojawienie się czarnoskórych bohaterów. Ich życie zostało
zobrazowane na dwóch płaszczyznach: w
mieście i w spokojnym Avonlea. W mieście
spotykają się z różnymi przejawami dyskryminacji - złe warunki mieszkalne, wykonywanie
najgorszej, najcięższej i najbardziej upadlającej pracy w dzielnicy nazywanej
potocznie Bagnem, w ostateczności jako służba.
W pociągach znajdowały się specjalnie wydzielone sekcje - w wagonach
towarowych, ponieważ nietolerancyjni biali nie życzyli sobie ich towarzystwa.
Ze zdecydowanie innym traktowaniem
spotykają się natomiast w niewielkim,
prowincjonalnym Avonlea. Czarnoskóry Sebastian i jego żona zamieszkali między
ludźmi małej wioski razem z Gilbertem,
który w dodatku uczynił swego byłego
towarzysza podróży współwłaścicielem
posiadłości. Uczciwie pracowali razem z innymi mieszkańcami wioski i stali się
pełnoprawnymi członkami tej społeczności.
Jednym z wątków wzbudzających
największy sprzeciw współczesnych ludzi jest nieludzkie traktowanie Indian.
Niektórzy nazywali ich kolokwialnie brudasami. Ich tożsamość systematycznie
niszczono, ograniczając prawa, zakazując kultywowania zwyczajów i tradycji, karząc za używanie rdzennego języka.
Indianie wzbudzali strach, choć było to uczucie oparte na krzywdzącym
stereotypie dzikusa. Okrutnym przykładem „miłosierdzia” białych względem Indian
są szkoły zakładane przez siostry zakonne. Dzieci miały się tam uczyć m.in. języka i historii. Tymczasem
były traktowani karygodnie, odbierano im
osobowości, nadawano nowe imiona, bito i poniżano. Rodzice wierząc, że oddają
pociechy w dobre ręce, nie byli świadomi tego, co naprawdę ich czeka. Serial bardzo dobitnie ukazuje także motyw
utraty tożsamości kulturowej i konsekwencji tego procesu.
Widzowie pokochali serial i rezolutną
rudowłosą bohaterkę. Co wpłynęło na tak duże zainteresowanie serialem? Z
pewnością przywiązanie do bohaterki, której przygody wielokrotnie chwytały za
serce - tak też się stało tym razem. Jednak głównym powodem tego, że serial trafił
do serc tak licznej widowni, są
poruszane w nim problemy - bliskie nam, dotyczące nas i naszych bliskich.
Samotność, odrzucenie, inność - w świecie Ani są to bariery, które wspólnym
wysiłkiem można usunąć.
W sytuacji, która dzieje się na naszych
oczach, kiedy spotykamy się z wieloma przykrymi, wręcz tragicznym wiadomościami
i musimy się mierzyć z ogromnym lękiem, warto obejrzeć serial, który
ukazuje wartości takie jak DOBRO, TOLERANCJA, LUDZKA ŻYCZLIWOŚĆ I
MIŁOŚĆ.
Komentarze
Prześlij komentarz