Wchodząc do
księgarni odruchowo kieruję się do regału z literaturą młodzieżową. Zawsze
jestem ciekawa, czym kusi się
nastoletnich czytelników, co jest na topie?
Rozglądam się za książkami adresowanymi do young adults, które mogłyby
stanowić ciekawą, dobrą jakościowo
przeciwwagę dla szkolnych lektur, powiedziałyby coś ważnego o współczesnej
młodzieży, których przeczytanie stanowiłoby po prostu fajny pretekst do
międzypokoleniowej rozmowy.
Spędziłam przy wspomnianym regale zaledwie
kilka minut. To oczywiście za mało, by wyrobić sobie taką w miarę obiektywną
opinię, ale odnoszę wrażenie, że tytuły najbardziej eksponowane skłaniają
raczej do uciekania od rzeczywistości niż mierzenia się z nią. Jasne,
rzeczywistość bywa do bani. Nawet ja tak
uważam - prawie czterokrotnie
przeterminowana nastolatka. W czytającej
młodzieży widzę jednakże zdecydowanie większy potencjał, nieograniczający się
do kompulsywnego pochłaniania sag z elementami fantasy, romansu i sensacji ( żeby
było jasne, nie mam nic przeciwko wspomnianym konwencjom, ale niekoniecznie
razem; no i jakość, Kochani, jakość jest
ważna!!!) Łapię się na tym, że
rozmawiając z czytającymi tego typu
literaturę młodymi ludźmi, przeżywam coś w rodzaju deja vu – jakbyśmy gadali w kółko o tej samej książce.
Lektura wspomnianych sag kojarzy mi się
właśnie z kompulsywnym objadaniem albo oglądaniem całych sezonów serialu w
jeden wieczór, aż do przesytu, bólu oczu, brzucha. Jest to bardzo przyjemne,
wciągające, angażujące, ale też na swój sposób otępiające. Wszystko bowiem, co konsumujemy, musi być
strawione i gdzieś zmagazynowane. Z perspektywy czasu może się okazać, że z
czytania nie pozostało nic, że po prostu połknęliśmy olbrzymi kawałek napompowanego
pustką banału.
Czy to znaczy, że lepiej w ogóle nie czytać? Czytać, czytać, jak
najbardziej, ale selektywnie. Może warto po prostu od czasu do czasu zmienić
klimat? Z czystej przekory, wbrew temu, co duże sieciowe księgarnie próbują nam
wciskać, zmierzyć się z ziemskimi
tematami, problemami. Spróbować – poprzez literaturę, która sprawdza się na tym
polu jak mało co, zadomowić we własnym
życiu?
Historia Apple Apostolopoulou, głównej bohaterki powieści My dwie, My trzy, My cztery Sarah Crossan,
doskonale potwierdza zarówno sens zadomawiania się we własnym życiu, jak i
czytania, zwłaszcza wierszy, ale o tym nieco później.
Apple
ma trzynaście lat i mieszka z babcią. Gdy miała dwa lata, opuściła ją
mama. Jej nieobecność doskwiera, rzutuje
na życie wrażliwej dziewczynki, na jej relacje z rówieśnikami, dorosłymi, na
stosunek do samej siebie. Skłania do
zadawania ciągle tych samych pytań o przyczynę odrzucenia i braku
zainteresowania. Dzień, w którym mama powraca,
wydaje się być spełnieniem wszystkich marzeń Apple. Mama jest zjawiskowa,
piękna, roześmiana, wyluzowana, a przede
wszystkim inna od nadopiekuńczej babci. Dość szybko jednak okazuje się, że każda z tej trójki
zupełnie inaczej wyobraża sobie
odbudowanie matczyno – córczynej więzi. Tym
bardziej, że wraz z mamą pojawia się jeszcze ktoś…
W tej opowieści o miłości,
dojrzewaniu i przebaczeniu bardzo ważna okazuje się … poezja. I wrażliwy
nauczyciel ( postać ta z pewnością nawiązuje do zawodowych doświadczeń Sarah
Crossan, która przez kilka lat uczyła angielskiego w jednej z podnowojorskich
szkół), komunikujący się ze swoimi uczniami
językiem poezji, która staje się
narzędziem samopoznania. Poezja jest po prostu autentycznym, pozaświadomym językiem,
posiadającym wyjątkową moc
wyrażania prawdy. Autorka w tę moc niezbicie wierzy - wierszem napisała
swą pierwszą powieść dla młodzieży „Kasieńka”, wydaną w Polsce również przez Dwie Siostry.
Poezja, która
mówi prawdę, choć nie zawsze wprost – jak powtarza za Emilie Dickinson główna
bohaterka powieści, pozwala Apple zmierzyć się swoimi emocjami, nazwać to, co przeszkadza, co boli, pogodzić sprzeczności i poczuć grunt pod nogami. Wreszcie. Dowód?
Oto jej wiersz:
Kochałam
je wszystkie:
Pieczeń
z jabłkowym sosem; gorącą herbatę w dużym kubku;
Zapach
nowych książek i zapach tych starych;
Dziewczynkę
z głową całą w rudych lokach
Jej
krzyk – Jej płacz – Jej śmiech;
Psa
o jasnej sierści i dotyk jego nosa
Na
mojej twarzy; inną twarz, starą, mojej babci(…)
Powrót
kobiety w zielonym płaszczu –
Zwyczajnej
i niedoskonałej jak każdy człowiek;(…)
Wymyślone
historie; i Prawdę.
Kochałam
je wszystkie.
P.S. Oczywiście jest w tej powieści wątek
miłosny. Bez tego w powieści
młodzieżowej ani rusz! Poprowadzony z rzadko spotykaną subtelnością i z dużym
poczuciem humoru. Scena pierwszego pocałunku należy do najczulszych, ale też
najzabawniejszych w całej książce.
„My Dwie, My Trzy, My Cztery” Sarah
Crossan, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa2018
Komentarze
Prześlij komentarz