Zadomowić się we własnym życiu - „MY dwie, my trzy, my cztery” Sarah Crossan


Wchodząc do księgarni odruchowo kieruję się do regału z literaturą młodzieżową. Zawsze jestem ciekawa, czym  kusi się nastoletnich czytelników, co jest na topie?  Rozglądam się za książkami adresowanymi do young adults, które mogłyby stanowić  ciekawą, dobrą jakościowo przeciwwagę dla szkolnych lektur, powiedziałyby coś ważnego o współczesnej młodzieży, których przeczytanie  stanowiłoby po prostu fajny pretekst do międzypokoleniowej rozmowy.

 Spędziłam przy wspomnianym regale zaledwie kilka minut. To oczywiście za mało, by wyrobić sobie taką w miarę obiektywną opinię, ale odnoszę wrażenie, że tytuły najbardziej eksponowane skłaniają raczej do uciekania od rzeczywistości niż mierzenia się z nią. Jasne, rzeczywistość bywa do bani.  Nawet ja tak uważam -  prawie czterokrotnie przeterminowana  nastolatka. W czytającej młodzieży widzę jednakże zdecydowanie większy potencjał, nieograniczający się do kompulsywnego  pochłaniania sag z  elementami fantasy, romansu i sensacji ( żeby było jasne, nie mam nic przeciwko wspomnianym konwencjom, ale niekoniecznie razem; no i  jakość, Kochani, jakość jest ważna!!!)  Łapię się na tym, że rozmawiając  z czytającymi tego typu literaturę młodymi ludźmi, przeżywam coś w rodzaju  deja vu – jakbyśmy gadali  w kółko o tej samej książce.

 Lektura wspomnianych sag kojarzy mi się właśnie z kompulsywnym objadaniem albo oglądaniem całych sezonów serialu w jeden wieczór, aż do przesytu, bólu oczu, brzucha. Jest to bardzo przyjemne, wciągające, angażujące, ale też na swój sposób otępiające.  Wszystko bowiem, co konsumujemy, musi być strawione i gdzieś zmagazynowane. Z perspektywy czasu może się okazać,  że  z czytania nie pozostało nic, że po prostu  połknęliśmy olbrzymi kawałek napompowanego pustką banału.

Czy to znaczy, że lepiej  w ogóle nie czytać? Czytać, czytać, jak najbardziej, ale selektywnie. Może warto po prostu od czasu do czasu zmienić klimat? Z czystej przekory, wbrew temu, co duże sieciowe księgarnie próbują nam wciskać,  zmierzyć się z ziemskimi tematami, problemami. Spróbować – poprzez literaturę, która sprawdza się na tym polu jak mało co, zadomowić  we własnym życiu?

 Historia Apple Apostolopoulou,  głównej bohaterki powieści My dwie, My trzy, My cztery Sarah Crossan, doskonale potwierdza zarówno sens zadomawiania się we własnym życiu, jak i czytania, zwłaszcza wierszy, ale o tym nieco później.

 Apple  ma trzynaście lat i mieszka z babcią. Gdy miała dwa lata, opuściła ją mama.  Jej nieobecność doskwiera, rzutuje na życie wrażliwej dziewczynki, na jej relacje z rówieśnikami, dorosłymi, na stosunek do samej siebie.   Skłania do zadawania ciągle tych samych pytań o przyczynę odrzucenia i braku zainteresowania.  Dzień, w którym  mama powraca,  wydaje się być spełnieniem  wszystkich marzeń Apple. Mama jest zjawiskowa,  piękna, roześmiana, wyluzowana, a przede wszystkim inna od nadopiekuńczej babci.  Dość szybko  jednak okazuje się, że każda z tej trójki zupełnie inaczej wyobraża  sobie odbudowanie matczyno – córczynej więzi.  Tym bardziej, że wraz z mamą pojawia się jeszcze ktoś…

W tej opowieści o miłości, dojrzewaniu i przebaczeniu bardzo ważna okazuje się … poezja. I wrażliwy nauczyciel ( postać ta z pewnością nawiązuje do zawodowych doświadczeń Sarah Crossan, która przez kilka lat uczyła angielskiego w jednej z podnowojorskich szkół), komunikujący się ze swoimi uczniami  językiem poezji,  która staje się narzędziem samopoznania. Poezja jest po prostu autentycznym, pozaświadomym  językiem,  posiadającym  wyjątkową moc wyrażania prawdy.  Autorka  w tę moc niezbicie wierzy - wierszem napisała swą pierwszą powieść dla młodzieży „Kasieńka”,   wydaną w Polsce również przez Dwie Siostry.

 Poezja, która  mówi prawdę, choć nie zawsze wprost –  jak powtarza za Emilie Dickinson główna bohaterka powieści, pozwala Apple zmierzyć się swoimi emocjami, nazwać to, co  przeszkadza, co boli, pogodzić sprzeczności  i poczuć grunt pod nogami. Wreszcie. Dowód? Oto jej wiersz:

Kochałam je wszystkie:

Pieczeń z jabłkowym sosem; gorącą herbatę w dużym kubku;

Zapach nowych książek i zapach tych starych;

Dziewczynkę z głową całą w rudych lokach

Jej krzyk – Jej płacz – Jej śmiech;

Psa o jasnej sierści i dotyk jego nosa

Na mojej twarzy; inną twarz, starą, mojej babci(…)

Powrót kobiety w zielonym płaszczu –

Zwyczajnej i niedoskonałej jak każdy człowiek;(…)

Wymyślone historie; i Prawdę.

Kochałam je wszystkie.



 P.S. Oczywiście jest w tej powieści wątek miłosny.  Bez tego w powieści młodzieżowej ani rusz! Poprowadzony z rzadko spotykaną subtelnością i z dużym poczuciem humoru. Scena pierwszego pocałunku należy do najczulszych, ale też najzabawniejszych w całej książce.

„My Dwie, My Trzy, My Cztery” Sarah Crossan, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa2018

Komentarze